Chyba najbardziej prestiżowe jest tłumaczenie literatury pięknej. Często tacy tłumacze są nie mniejszymi artystami, niż pisarze. W sferze potocznej} funkcjonuje nawet takie przysłowie, że z przekładem jest jak z kobietą – albo wierny, albo piękny. Coś w tym jest. W branży wydawniczej sporo jest przypadków nietrafionych tłumaczeń. czeski tłumaczenia
Miłośnicy literatury fantasy, z pewnością kojarzą pewne niefortunne tłumaczenie arcydzieła tego gatunku – chodzi oczywiście o „Władcę Pierścieni”. Autorką pierwszego przekładu, do dzisiaj zresztą uznanego za najlepszy, jest Maria Skibniewska. Trylogia weszła na polski rynek w latach 60-tych i bardzo długo (do końca lat 90-tych) funkcjonowała w tym właśnie przekładzie (zresztą wznowionym później).
Kolejnym tłumaczem, który wziął na warsztat Tolkiena, był Jerzy Łoziński. I to właśnie to tłumaczenie zostało dość negatywnie odebrane w środowisku fanów, którym nie spodobała się koncepcja tłumaczenia nazw własnych (takich jak Shire – u Łozińskiego to Włość). Ale czy można winić tłumacza, który tak naprawdę zastosował się do próśb samego autora, zalecającego, aby jak najlepiej oddać nazwy własne w innych językach? Zwyciężyła siła przyzwyczajenia całej rzeszy wiernych fanów pisarza, dla których Frodo ma na nazwisko Baggins, a nie Bagosz. Więcej informacji także tutaj czeski tłumaczeniaWpis inspirowany jest również czeski tłumaczenia Dodatkowe informacje znalazłem właśnie tutaj czeski tłumaczenia – polecam ten artykuł. Zdecydowanie jest warty przeczytania. Wpis inspirowany jest również czeski tłumaczenia